czwartek, 24 października 2013

Rozdział 2

 Następnego dnia ...

   Ela, wierna kibicka Legionistów, szła chodnikiem dumnie wypinając pierś. Robiła tak nie dlatego, że chciała olśnić swą urodą rzeszę panów, lecz dlatego, że właśnie odbyła udaną rozmowę kwalifikacyjną. Była z siebie tak zadowolona, że naszła ją ochota na spotkanie z bardzo niebezpieczną osobą w bardzo niebezpiecznym miejscu. Cała w skowronkach udała się do uniwersyteckiego dziekanatu.
- Czego tu szuka? - warknęła starsza pani w okularach wielkości denek od słoików.
- Przyszłam po swoją legitymację studencką. Byłaby pani tak miła mi ją wydać? - Ela wypowiedziała te słowa tak radośnie, że kobieta zza okienka omal nie dostała palpitacji serca.
- Elka! - w drzwiach pomieszczenia pojawiła się dawno nie widziana przyjaciółka Eli. A właściwie jej największy wróg.
- Cześć ... - Ela była tak zaskoczona spotkaniem, że zapomniała po co przyszła do dziekanatu
- Legitymacja! - fuknęła starsza pani i rzuciła niedbale książeczkę na blat
   Obie stały naprzeciwko siebie. Żadna z nich nie była w stanie nic powiedzieć. Nie żeby były wściekle szczęśliwe z takiego obrotu spraw, ale obie za sobą nie przepadały.
- Co ty tu robisz? - pierwsza z tego letargu ocknęła się Ela
- Przyjechałam do pracy, a ty? - rudowłosa kobieta skrzyżowała ręce na piersiach i wbiła w nią swoje zielone tęczówki
- Studiuję. Prawo.
   Znajoma przybrała dziwny wyraz twarzy. Chyba się nie spodziewała takiej odpowiedzi.
- Myślałam, że ...
- Że co? - przerwała jej Ela, lustrując ją wzrokiem. Cholera, nic się nie zmieniła.
- Nieważne. Musimy się umówić na kawę i wszystko sobie opowiedzieć. Koniecznie. - dziewczyna podała swoją wizytówkę i wyszła z dziekanatu
Marietta Mikołajczak. Modelka - widniało na skrawku papieru

W tym samym czasie ...

   Kuba, po całonocnej libacji, właśnie staczał się z łóżka. Czuł się nad wyraz dobrze. Tak mu się przynajmniej wydawało. Powlókł się do kuchni w celu przyrządzenia sobie śniadania i to chyba było błędem. Po pierwszym kęsie jego żołądek obrócił się do góry kopytami. Nogi zaprowadziły go do łazienki, a obolała głowa wylądowała w sedesie. Silne konwulsje trzęsły jego wysportowanym ciałem. I trzęsły by dalej, gdyby nie fakt, że żołądek był już pusty. Młody Kosecki przysiągł sobie w duchu, że już nigdy w życiu nie będzie mieszał piwa ze szkocką i tquillą.
- Halo? - w drzwiach mieszkania stanął Dominik
- W łazience ... - wybełkotał Kuba i oparł się o ścianę
   Kiedy Domi wszedł głębiej w oczy rzucił mu się idealny wręcz porządek, co mocno go zdziwiło.
- Widzę, że ktoś tu się bawi w Perfekcyjną Panią Domu. Przyjaźnisz się z Rozenkową? - zironizował, ale kiedy przyjaciel rzucił mu mordercze spojrzenie, zdjął kurtkę i pomógł mu wstać.
- Chyba nie dam rady pójść na trening ... - mruknął Kosa, kurczowo trzymając się kolegi
   Wypowiedział te słowa w niewłaściwym momencie. Właśnie zadzwonił telefon.
- Kuba! Gdzie ty do cholery jesteś?! - głos pana Jana zabrzmiał złowrogo
   W tym właśnie momencie młody Legionista uświadomił sobie, że nie jest dobrze. Choć serce ze strachu waliło jak oszalałe, znalazł w sobie wystarczająco dużo siły na rozmowę z trenerem. A ów rozmowa wydawała się nieunikniona.
- Trenerze, źle się czuję... Chyba nie dam rady przyjść ... - wypowiadając te słowa Kuba wyobraził sobie minę pana Jana i, uwierzcie mi, nie była ona wesoła.
- Trzeba było tyle nie pić! - warknął mężczyzna
- Skąd pan ...? - młody Kosecki był wyraźnie zaskoczony wiedzą, jaką posiadał jego trener
- Myślisz, że was nie znam? Po tylu miesiącach pracy wiem o was praktycznie wszystko.
   Cholera, jest gorzej niż myślał.
- Dzisiaj ci odpuszczam, ale jutro zostaniesz po treningu - rzekł spokojnie trener Urban, ale Kuba oczami wyobraźni widział jak grozi mu palcem
- I co? - odezwał się Dominik, podsuwając koledze talerz z kanapkami
   Kosa kiwnął tylko głową i zabrał się za jedzenie.

Dwie godziny później ...

   Zuza właśnie miała przerwę obiadową. Wygłodniała niczym wilk, pędem pobiegła do bufetu. Jak na złość jej ulubione maślane bułeczki rozeszły się jak ... świeże bułeczki. Cóż, musiała posilić się sałatką. Kiedy po raz enty przeżuwała gumowego kurczaka, w jej kieszeni wesoło zawibrował telefon. Na ekranie wyświetlił się duży napis "NIE ODBIERAJ POD ŻADNYM POZOREM!". Mimo wszystko odebrała.
- Tak mamo?
- Mam ochotę Cię udusić! Aż żałuję, że pozwoliłam ci mieszkać dziewięć miesięcy w swojej macicy! - wściekła rodzicielka strofowała swoją córkę bez żadnego Dzień dobry, ani Przepraszam, ani Pocałuj mnie w ... Wiadomo co.
- Też Cię kocham, mamo! - wyszczerzyła się do słuchawki Zuza i wypluła sałatkę z powrotem do opakowania - A możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?
- O co chodzi?! Ty się jeszcze pytasz, o co chodzi?! No to ja ci powiem, o co chodzi! Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że zerwałaś z Patrykiem?!
   Ups...
- Mamo! Dlaczego wtrącasz się w moje życie? - oburzyła się Zuza, chcąc zmienić temat rozmowy.
- Dałam ci je, więc mogę też o nim decydować!
   Zuza uświadomiła sobie, że jej mama kieruje się zasadami rodem z średniowiecza. Postanowiła więc jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
- Mamo, muszę wracać do pracy. Pogadamy później - poinformowała i rozłączyła się
   Siedząc w gabinecie, Zuza zastanawiała się, dlaczego rodzice tak usilnie starają się ingerować w jej życie. Przecież była już dorosła, miała pracę i mieszkanie! Czemu wciąż traktują ją jak dziecko? Te przemyślenia przerwał stos papierów lądujących na jej biurku oraz sygnał przychodzącej wiadomości. Zdziwiła się, gdy odczytała SMS-a od Eli:
                                              "O 18 w kawiarni"

                                        

Co według was od Zuzy chce Ela? :D

środa, 16 października 2013

Rozdział 1

W tym samym czasie ...

   Dominik zastanawiał się, dlaczego Kuba tak ostro zareagował. Choć młody Kosecki znany był z nieposkromionego charakteru, to kolejny taki wybryk mógłby poskutkować ławką rezerwowych. A tego Domi nie chciał. Po treningu zgarnął więc swojego przyjaciela i poszedł z nim na kawę, robiąc sobie nadzieję na szczerą rozmowę.
- Ale czemu ty ciągle naciskasz?! - oburzył się Kosa - Ja nie chcę o tym rozmawiać!
- Kuba na litość boską! Weź się w garść! Chcesz wylądować w drugim składzie? Niedługo trener przestanie być dla ciebie taki pobłażliwy! - Furmiemu powoli puszczały nerwy. Miał ochotę wyjść z siebie i stanąć obok
- To nie jest twoja sprawa! - wykrzyknął pomocnik i zrobił minę obrażonego siedmiolatka, czym wzbudził atak niepohamowanego śmiechu u swojego towarzysza - Co cię tak bawi?!
- Nic, nic. Chodź, pójdziemy na piwo - zaproponował Dominik, po czym nie przestając się śmiać zabrał swojego kumpla do baru za rogiem
   Nie ma to jak męska solidarność.

Godzinę później ...

   Kiedy Zuza wysłuchała nudnego opowiadania Eli, kiedy wyszła z psem na spacer, kiedy wrzyciła coś na ruszt i kiedy zapłaciła zaległe rachunki, do drzwi jej domu zapukał pewien dobrze jej znany mężczyzna
- Duszek! - rzuciła się na szyję Słowakowi, zupełnie zapominając, że ów znajomy jest żonaty (i dzieciaty, ale to nie jest ważne) i że to nie przystoi.
- Czeszcz, mała - Dusan odpowiedział tak, że Zuza przez chwilę myślała, iż przyjechał wprost z Las Vegas
   Uprzejmie zaprosiła swojego gościa do kuchni, po czym wsadziła mu w ręce kubek z gorącą kawą.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytała bramkarza i usadowiła się wygodnie na parapecie
- Mam proszbę. Mogłabysz się jutro zającz małą? Wyjeżdżamy i ... - przerwał, ponieważ Zuza wydawała się jakby obecna ciałem, ale nie duchem - Wszysztko w porządku?
- Właśnie przypomniałam sobie, że nie zadzwoniłam do mamy - oznajmiła spokojnie, choć sytuacja w jakiej się znalazła nie była spokojna. No bo przecież każdy z nas wie, jak zachowuje się matka, która martwi się o swoje dziecko, prawda?
   Słowak pokiwał głową i zaczął cmokać, dając tym samym znak, że Zuza powinna jak najszybciej powiadomić rodzicielkę o swoim przyjeździe, przeprosić ją i obiecać, że nigdy tak nie zrobi. Przynajmniej on tak robił ze swoją małżonką.
- Nie jeszt dobrze. Jeszt nawet żle - stwierdził dobitnie po chwili namysłu
   Siedzieli tak w ciszy jeszcze przez chwilę i byliby siedzieli dłużej, gdyby do Dusana nie zadzwoniła (a jakże!) kochana towarzyszka życia.
- Tak? - w słuchawce rozległ się głos wściekłej kobiety - U Zuzy - znów podniesiony głos - Ale kochanie ... - małżonka wygłosiła długi monolog, jak to ona cierpi, kiedy jego przy niej nie ma - Dobrze, zaraz będę ...
- Musisz? - Zuza zapytała z nadzieją, że jednak nie musi
- Muszę - nadzieja prysła

Tymczasem gdzieś w innej części Warszawy ...

- Domi! Dominik! Dominiś! Mordo ty moja! - głos zapitego Koseckiego niósł się po blokach. To nie było tylko jedno piwo.
- Kuba! Kubuś! Kubuniu! Niedobrze mi ... - towarzysz chwiejnym krokiem przemierzał dzielnie kolejne uliczki
- Ja ci dobrze radzę! Wyrzuć to z siebie! - poradził koledze spotkany przypadkowo w barze Daniel Łukasik. No, może nie tak przypadkowo.
- Nie. Już ... już się czuję ..  - Dominik, łapiąc się kurczowo lampy, zwrócił całą zawartość żołądka - ... lepiej
- A co do tej sytuacji z treningu ... - zagadnął Kuba Wawrzyniak, zupełnie nie zainteresowany Furmim - Mój imienniku, wybacz. Poniosło mnie
- Mnie ... też. Ale nie przepraszam - wyszczerzył się Kosa i zaczął nucić coś w stylu "Hakuna Matata"
   Cała czwórka, gaworząc w najlepsze (bo tego nie można było nazwać rozmową), dotarła pod blok. Panowie byli tak zadowoleni, że przyśpiewywali sobie wesoło. A robili to tak głośno, że w pewnym momencie z jednego z okien wychyliła się czyjaś głowa. A konkretnie Zuzy.
- Możecie być ciszej?! Ja tu pracuję! - wykrzyknęła zbulwersowana. Jak ktoś mógł zagłuszać jej ciszę pod jej blokiem?! Bezczelność!
- Kocham Cię, kochanie moje! Kocham Cię, a kochanie moje! - wrzeszczał Daniel wniebogłosy
- Ja uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnieeee! - dołączył się do kolegi Dominik, niemiłosiernie przy tym fałszując
- Cicho, chłopaki! Musimy przejść niez.. nieza...nie-za-u-wa-że-ni ... - wydukał młody Kosecki, po czym położył sobie palec na ustach i zaczął rechotać
Banda idiotów ... - przemknęło przez myśl Zuzie
  Tak, ten wieczór nie będzie spokojny.


Wprowadzamy więcej bohaterów :D

środa, 9 października 2013

Prolog

   Poniedziałek, godzina jedenasta trzydzieści pięć. Gdzieś pomiędzy Zakopanem a Warszawą, czerwonym Fiatem Doblo jechała młoda, ambitna studentka prawa. Próbowała dostać się do stolicy, ale zakorkowana Zakopianka skutecznie to uniemożliwiała. Poirytowana, biła się w pierś, że odłożyła wyjazd na ostatnią chwilę. A przecież miała tak dużo czasu! W pewnej chwili ze schowka dało się słyszeć ciche brzęczenie telefonu.
- Córciu, gdzie ty jesteś? Powinnaś być trzy godziny temu! - w słuchawce rozległ się głos zdenerwowanej rodzicielki
- Mamuś, spokojnie. Droga jest zakorkowana i tyle - Zuza wysiliła się na spokój, choć w tej chwili najchętniej waliłaby głową w kierownicę
- Ale miałaś być już dawno w domu!
- Powroty z wakacji zawsze są trudne ...
- Ale ile można stać w korku?! No powiedz mi, ile?! - poczciwa kobiecina była u kresu wytrzymałości
- No ja już stoję dwie i pół godziny ...
   Cisza.
- Halo, mamo! - ponagliła Zuza
- To ja lepiej upiekę ciasto ...
   Tak, tak będzie zdecydowanie lepiej.

W tym samym czasie...

- Panowie! Zachowujecie się jak dzieci! - trener Urban był wyraźnie zdegustowany poziomem jaki reprezentowali w tej chwili jego podopieczni. Przecież zawsze dawali z siebie wszystko! A teraz? No cóż, biedny pan Jan musiał się przyzwyczaić do takiego stanu.
   A o co poszło? A o to, że Jakub, syn Romana po raz kolejny wykopał piłkę wysoko ponad bramką, a swoją złość wyładował na stojącym obok Kubie Wawrzyniaku. Efekt? Podbite oko. Kosy, nie Wawrzyniaka.
- Wszystko w porządku? - Dominik podszedł do swojego leżącego na murawie kolegi (bo Wawrzyniak silnym chłopem był) i pomógł mu się podnieść
- A weź! - Kosa odepchnął rękę przyjaciela i podniósł się o własnych siłach, po czym chwiejnym krokiem skierował się do szatni
- Sztary, co się z Tobą dźeje? - do młodego pomocnika podszedł Dusan Kuciak i przemówił do niego po polsku, ale z iście słowackim akcentem
   Kuba przewrócił oczami i otworzył drzwi pomieszczenia.
- Treningi mi nie wychodzą, pokłóciłem się z ojcem, a na dodatek rozstałem się z dziewczyną! Chyba mam prawo być nieszczęśliwy, tak?! - mruknął niezadowolony, wchodząc do środka

Cztery godziny później ...

   Zuza właśnie wchodziła do domu, kiedy jej niesforny owczarek niemiecki stłukł jej ulubioną grecką wazę.
- Mój Boże, Dżeko! - wrzasnęła właścicielka kudłatej bestii, wypuszczając tym samym ciężkie walizy na podłogę
   Pies wystraszony tym hałasem, pobiegł do kuchni i położył się pod lodówką z nadzieją, że jego pani nie nałoży na niego surowej kary. Istotnie, tak było. Ale nie dlatego, że Zuza miała gdzieś wazę. Stało się tak, ponieważ odkryła inną, przerażającą sprawę. Okazało się mianowicie, że jakiś bezczelny typ (spod ciemnej gwiazdy, zapewne) ukradł jej komórkę! I to w dodatku nową! Kosztowała 300 zł! Co za pech ...
- Halo? Pani Zuzanno, jest tu pani? - w drzwiach pojawił się właściciel kamienicy - Bo ja chciałem poinformować, że sprzedaję to lokum i ma pani tydzień na wyprowadzkę
- Ale jak to sprzedaje pan?! Przecież ja tu mieszkam! - zaprotestowała brunetka, ale mężczyzna tylko wzruszył ramionami
- Trudno. Musi pani znaleźć sobie inne mieszkanie. Przykro mi
   Kiedy drzwi się zamknęły, kiedy Dżeko zaczął dobierać się do poduszki i kiedy do Zuzy doszło, że musi się wyprowadzić, nadeszła kolejna katastrofa. Pani Katastrofa.


Pierwsze koty za płoty :D 
Jak wam się podoba prolog i co według was stanie się w 1 rozdziale?

czwartek, 3 października 2013

Bohaterowie


Zuzanna Skalska (23 l.) - młoda studentka prawa



Ela Grzelczak (24 l.) - przyjaciółka Zuzy



Jakub Kosecki (23 l.) - pomocnik Legii Warszawa


Dominik Furman (21 l.) - pomocnik Legii Warszawa


Marietta Mikołajczak (25 l.) - seksowna modelka


Jakub Rrzeźniczak (26 l.) - boczny obrońca/defensywny pomocnik Legii Warszawa


Dusan Kuciak (28 l.) - bramkarz Legii Warszawa; przyjaciel Zuzy



                                                          ...  i inne osoby związane z bohaterami



To mamy bohaterów :D
Mam nadzieję, że to opowiadanie przypadnie wam do gustu :D
Proszę o komentarze :D