środa, 16 października 2013

Rozdział 1

W tym samym czasie ...

   Dominik zastanawiał się, dlaczego Kuba tak ostro zareagował. Choć młody Kosecki znany był z nieposkromionego charakteru, to kolejny taki wybryk mógłby poskutkować ławką rezerwowych. A tego Domi nie chciał. Po treningu zgarnął więc swojego przyjaciela i poszedł z nim na kawę, robiąc sobie nadzieję na szczerą rozmowę.
- Ale czemu ty ciągle naciskasz?! - oburzył się Kosa - Ja nie chcę o tym rozmawiać!
- Kuba na litość boską! Weź się w garść! Chcesz wylądować w drugim składzie? Niedługo trener przestanie być dla ciebie taki pobłażliwy! - Furmiemu powoli puszczały nerwy. Miał ochotę wyjść z siebie i stanąć obok
- To nie jest twoja sprawa! - wykrzyknął pomocnik i zrobił minę obrażonego siedmiolatka, czym wzbudził atak niepohamowanego śmiechu u swojego towarzysza - Co cię tak bawi?!
- Nic, nic. Chodź, pójdziemy na piwo - zaproponował Dominik, po czym nie przestając się śmiać zabrał swojego kumpla do baru za rogiem
   Nie ma to jak męska solidarność.

Godzinę później ...

   Kiedy Zuza wysłuchała nudnego opowiadania Eli, kiedy wyszła z psem na spacer, kiedy wrzyciła coś na ruszt i kiedy zapłaciła zaległe rachunki, do drzwi jej domu zapukał pewien dobrze jej znany mężczyzna
- Duszek! - rzuciła się na szyję Słowakowi, zupełnie zapominając, że ów znajomy jest żonaty (i dzieciaty, ale to nie jest ważne) i że to nie przystoi.
- Czeszcz, mała - Dusan odpowiedział tak, że Zuza przez chwilę myślała, iż przyjechał wprost z Las Vegas
   Uprzejmie zaprosiła swojego gościa do kuchni, po czym wsadziła mu w ręce kubek z gorącą kawą.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytała bramkarza i usadowiła się wygodnie na parapecie
- Mam proszbę. Mogłabysz się jutro zającz małą? Wyjeżdżamy i ... - przerwał, ponieważ Zuza wydawała się jakby obecna ciałem, ale nie duchem - Wszysztko w porządku?
- Właśnie przypomniałam sobie, że nie zadzwoniłam do mamy - oznajmiła spokojnie, choć sytuacja w jakiej się znalazła nie była spokojna. No bo przecież każdy z nas wie, jak zachowuje się matka, która martwi się o swoje dziecko, prawda?
   Słowak pokiwał głową i zaczął cmokać, dając tym samym znak, że Zuza powinna jak najszybciej powiadomić rodzicielkę o swoim przyjeździe, przeprosić ją i obiecać, że nigdy tak nie zrobi. Przynajmniej on tak robił ze swoją małżonką.
- Nie jeszt dobrze. Jeszt nawet żle - stwierdził dobitnie po chwili namysłu
   Siedzieli tak w ciszy jeszcze przez chwilę i byliby siedzieli dłużej, gdyby do Dusana nie zadzwoniła (a jakże!) kochana towarzyszka życia.
- Tak? - w słuchawce rozległ się głos wściekłej kobiety - U Zuzy - znów podniesiony głos - Ale kochanie ... - małżonka wygłosiła długi monolog, jak to ona cierpi, kiedy jego przy niej nie ma - Dobrze, zaraz będę ...
- Musisz? - Zuza zapytała z nadzieją, że jednak nie musi
- Muszę - nadzieja prysła

Tymczasem gdzieś w innej części Warszawy ...

- Domi! Dominik! Dominiś! Mordo ty moja! - głos zapitego Koseckiego niósł się po blokach. To nie było tylko jedno piwo.
- Kuba! Kubuś! Kubuniu! Niedobrze mi ... - towarzysz chwiejnym krokiem przemierzał dzielnie kolejne uliczki
- Ja ci dobrze radzę! Wyrzuć to z siebie! - poradził koledze spotkany przypadkowo w barze Daniel Łukasik. No, może nie tak przypadkowo.
- Nie. Już ... już się czuję ..  - Dominik, łapiąc się kurczowo lampy, zwrócił całą zawartość żołądka - ... lepiej
- A co do tej sytuacji z treningu ... - zagadnął Kuba Wawrzyniak, zupełnie nie zainteresowany Furmim - Mój imienniku, wybacz. Poniosło mnie
- Mnie ... też. Ale nie przepraszam - wyszczerzył się Kosa i zaczął nucić coś w stylu "Hakuna Matata"
   Cała czwórka, gaworząc w najlepsze (bo tego nie można było nazwać rozmową), dotarła pod blok. Panowie byli tak zadowoleni, że przyśpiewywali sobie wesoło. A robili to tak głośno, że w pewnym momencie z jednego z okien wychyliła się czyjaś głowa. A konkretnie Zuzy.
- Możecie być ciszej?! Ja tu pracuję! - wykrzyknęła zbulwersowana. Jak ktoś mógł zagłuszać jej ciszę pod jej blokiem?! Bezczelność!
- Kocham Cię, kochanie moje! Kocham Cię, a kochanie moje! - wrzeszczał Daniel wniebogłosy
- Ja uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnieeee! - dołączył się do kolegi Dominik, niemiłosiernie przy tym fałszując
- Cicho, chłopaki! Musimy przejść niez.. nieza...nie-za-u-wa-że-ni ... - wydukał młody Kosecki, po czym położył sobie palec na ustach i zaczął rechotać
Banda idiotów ... - przemknęło przez myśl Zuzie
  Tak, ten wieczór nie będzie spokojny.


Wprowadzamy więcej bohaterów :D

4 komentarze:

  1. W końcu doczekałam się pierwszego rozdziału ♥
    hahahahahahhaha,alkoholicy ♥
    Czekam na kolejny :D

    Zapraszam do mnie:
    http://nikt-nie-jest-ideaalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super!!
    A szczególnie końcówka <3
    Już kocham to opowiadanie ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha
    - Domiś, Dominik, Dominiś!
    - Kubuś, Kubuś, Kubuniu!
    hahah padłam :D xd
    Nie rozdział świetny <3
    czekam na kolejny ;3
    Dominik ♥ .
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest cudowny, czytając niektóre momenty tak się śmiałam hahaha. Czekam na kolejny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń