sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 6

Kilka dni później ...


   Wśród sympatyków Legii panowały wyśmienite humory. Nic dziwnego. Przed kilkunastoma minutami ich zespół pewnie wygrał 3:0 z poznańskim Kolejorzem. Radości nie było końca. Wydawałoby się, że w tak piękny, sierpniowy wieczór nikt nie może być niezadowolony. A jednak. Gdzieś między tłumem rozszalałych kibiców przeciskał się Kuba Kosecki. Wściekły na siebie i na wszystkich wokoło, chcąc uniknąć ciekawskich pytań, szedł w kapturze. Być może uciekłby przed swoimi natrętnymi fanami, gdyby nie fakt, że widać mu było całą twarz. Cały misterny plan poszedł w ...
   Idąc między tłumami kibiców i wysłuchując ciągłych pytań, na temat swojego pobytu na ławce, Kuba zauważył gdzieś w oddali bardzo dobrze znaną mu dziewczynę. Jej brązowe włosy tym razem były rozpuszczone. Na szyi dumnie powiewał szalik Wojskowych. Wymalowane na policzkach czerwono-biało-zielone barwy unosiły się do góry wraz z jej promienistym uśmiechem uśmiechem, a oczy wypełnione były blaskiem.
- Zuza! - krzyknął, ale śpiewy kibiców zagłuszyły jego wołanie
   Jednak ona odwróciła się. Ba! Zauważyła go i posłała jeszcze serdeczniejszy uśmiech. Nie macie nawet pojęcia jak bardzo zawróciła mu w głowie. Kosa miał ochotę podbiec do niej i ją wyściskać. Dlaczego? Nie wiem. Ot tak, po prostu. Kiedy Kuba chciał podejść do Zuzy zobaczył obok niej innego Kubę. Zatrzymał się. Tego widok znieść nie potrafił, więc podszedł do nich szybkim krokiem.
- Ooo! Cześć, Kubuś! Jak tam się siedziało na ławce? - zakpił wstawiony Rzeźniczak
   Kosa nic nie odpowiedział. Zwrócił się za to w stronę Zuzy.
- Cieszę się, że znowu się widzimy. Co cię sprowadza na Łazienkowską?
- Właściwie to nie wiem. Dostałam zaproszenie. Od Rzeźnika - skinęła głową na swojego podchmielonego towarzysza
- Kubusiu, jesteś zazdrosny? - zaśmiał się Daniel Łukasik, który znalazł się tu całkiem przypadkiem i który całkiem przypadkiem usłyszał ich rozmowę
   Możecie wyobrazić sobie, co teraz czuł Kuba. Był wściekły. Za to Rzeźnik i Łukasik przybili sobie soczystą piątkę. Wtedy do gry weszła Zuza.
- Po meczu mieliśmy iść do klubu. Może pójdziesz z nami? - zaproponowała
- Nie mogę, muszę ...
   W tym właśnie momencie Kosa zauważył niefrasobliwe miny Kuby i Daniela. W jego głowie zrodził się iście szatański plan.
- ... a właściwie, co mi szkodzi? - dokończył i posłał swoim kolegom chytry uśmiech
- No to w drogę! - zarządziła Zuza i pociągnęła za sobą towarzyszy.
   Rzeźnik natomiast już czuł, że ten wieczór do najprzyjemniejszych należeć nie będzie.

W tym samym czasie ...

   Dominik był zmęczony po meczu. A właściwie był cieniem samego siebie. Powłóczył nogami z cichą nadzieją, że za chwilę któryś z kolegów odwiezie go do domu. Na próżno. Musiał sam dźwigać swoje obolałe od upadków ciało. Na szczęście nie gonili go kibice.
   Kiedy był w połowie drogi jego żołądek wysłał mu znaczący komunikat i zaburczał złowrogo. Machinalnie jego nogi skierowały się w stronę najbliższego fast foodu. Po opałaszowaniu dużego Big Maca i frytek, Dominik szykował się do wyjścia. Rozmyślając o wygranym meczu i problemach Kosy, wyszedł z lokalu. Niestety, Dominik znany był z tego, że był fajtłapą, więc na chodniku zderzył się z jakąś osobą.
- Przepraszam .. - wyjąkał i podniósł się
   I wtedy właśnie zdarzyło się coś, czego Furmi od dawna nie doświadczył. Jego serce zostało rażone piorunem. Zaparło mu dech w piersiach. Nigdy nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, ale tym razem chyba miał z nią do czynienia. Delikatna blondynka o głębokich błękitnych oczach kurczowo trzymała się prawą ręką lampy, chroniąc się tym samym przed upadkiem. W lewej ręce miała natomiast czarną, skórzaną torbę, która służyła za przeciwwagę. Bez namysłu podbiegł do niej, chwycił ją w pasie i postawił do pionu.
- Dzię ... kuję. Jest pan bardzo silny - stwierdziła i uśmiechnęła się szeroko, co sprawiło, że Dominik zapomniał o bożym świecie.
- Słucham? A tak! Nie, przesadza pani! - odparł chaotycznie, czym wzbudził niepohamowany atak śmiechu u nieznajomej
- I do tego zabawny. Ideał. - Dominik poczuł jak oblewa się rumieńcem
- Czy ... czy mógłbym w ramach rekompensaty zabrać panią na ... kawę? - zaproponował
   Blondynka zmierzyła pomocnika wzrokiem. Nie znali się przecież, a on już wyskakuje z kawą! Po chwili jednak na jej twarzy znów zagościł uśmiech.
- Jeżeli to ma być rekompensata, to tak
   Nie macie pojęcia, jak się wtedy czuł Dominik. Był przeszczęśliwy! Sam nie wiedział dlaczego, ale nie chciał wiedzieć. Teraz w głowie zawróciła mu ta niebieskooka postać
- Tak w ogóle to Dominik jestem - przedstawił się
- Ela - odparła znajoma nieznajoma

Dwie godziny później ...

   Alkohol, krzyki, muzyka wwiercająca się w głowę. W takim bagnie znajdował się właśnie Kosa.Nie chciał iść do klubu. Zrobił to tylko ze względu na Zuzę. No i podrywającego ją Rzeźnika. Siedział przy barze i sączył trzeciego już drinka, kiedy przysiadł się do niego Daniel, zwany też Miłkiem.
- Możemy pogadać? - głos Łukasika dochodził do Kosy jak przez mgłę
- Jeżeli dasz radę ... - odkrzyknął
-  Słuchaj, nie chcę cię zniechęcać, ale nie masz szans z Kubą - poinformował go z chytrym uśmieszkiem na twarzy
- Niby w czym? - Kuba czuł, że powoli traci równowagę
   Daniel nic nie odparł. Poruszał tylko znacząco brwiami i poklepał go po ramieniu.
- Odpuść sobie - poradził mu i odszedł
   Kuba doskonale wiedział o co chodzi. Ale nie miał zamiaru odpuszczać. Wręcz przeciwnie. Chciał utrzeć nosa swojemu imiennikowi. Wypił duszkiem drinka i udał się na parkiet. Tam zauważył pląsających w najlepsze Rzeźnika i Zuzę.
- Odbijany! - krzyknął, po czym obkręcił sobie Zuzę wokół własnej osi
   Tańczyli równo i znacznie dynamiczniej. Kuba nie potrafił oderwać wzroku od swojej partnerki. Podziwiał jej zgrabne ruchy. Wpatrywał się w jej cudowne oczy. Wdychał zapach jej perfum. Tak, Kuba Kosecki stracił głowę dla Zuzki. I to zaledwie w ciągu dwóch spotkań.
- Wszystko w porządku? - z tego namysłu wyrwał go zaniepokojony głos dziewczyny
- Słucham?
   Zuza wyciągnęła go z parkietu i zaprowadziła w jakieś w miarę spokojnie miejsce. W tym wypadku toaletę.
- Dobrze się czujesz? Jakiś blady jesteś ... - jej drżący głos niesamowicie podobał się Kosie
- Tak, wszystko w porządku - potwierdził, ale jego serce szalało
   Do Kuby doszło właśnie, że zachowuje się jak szczeniak. No bo jak inaczej można nazwać takie zachowanie?!
- Wiesz co? Za głośno tutaj, muszę się przejść ... - Kuba narzucił na siebie szeroką bluzę i skierował się do wyjścia
   Pech chciał, że przy barze minął się z Rzeźnikiem.
- Ona nie jest dla ciebie, Kubuniu! - zawołał za nim, ale Kosa już go nie słuchał.
   Nie minęło pięć minut, gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Mogę się dołączyć? - Zuza obdarzyła go uśmiechem numer 567
- Jeśli chcesz ... - Kuba czuł, że ten wieczór jednak nie będzie taki zły

                                                 

Co według was zdarzy się na "spacerze"?

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 5

Tego samego dnia ... 
... a właściwie nocy

  
   Kuba miał w swojej sypialni ogromne łóżko tylko dla niego. Wydawałoby się, że ma idealne warunki do spania. Spojrzał na zegarek. Była trzecia w nocy, a on nie zmrużył nawet oka. Wiercił się na materacu i chodził bez celu po całym mieszkaniu. Powód? Tylko jeden: Zuza. Cały czas myślał o tej pięknej dziewczynie z piwnymi oczami spotkanej w kawiarni. Miał ochotę pochlastać się za to, że nie wziął jej numeru. Zdumiewające, jak w jednej chwili cały świat może się przewrócić do góry nogami.
   Jeszcze bardziej zdumiewające jest to, że właśnie w tej samej chwili Zuza myślała o przystojnym piłkarzu Legii Warszawa. W najśmielszych snach nie śniło się jej takie spotkanie, a uwierzcie mi, jej sny do najgrzeczniejszych nie należały. Tak więc Zuza również wierciła się w swoim łóżku, które, co warto podkreślić, było o wiele mniejsze od łoża Kuby. Co chwila człapała do kuchni tylko po to, żeby zaraz wrócić do sypialni. Ot, taka sytuacja.
   Kiedy wreszcie nastał świt, oboje zorientowali się, że muszą się udać do pracy. Zuza z zamkniętymi oczami włożyła na siebie służbowy strój i poczłapała do łazienki umyć zęby. Ale ten poranek nie byłby udany, gdyby nie stałoby się coś, co wyprowadziłoby ją z równowagi. Tak więc plama z pasty do zębów na czarnej spódniczce oraz ślad maskary na białej koszuli wypełniły swoje zadanie. Zrezygnowana przyszła pani adwokat udała się więc do kuchni w celu wrzucenia w siebie jakiegoś pożywienia i wypicia kilku filiżanek kawy "na rozruch". W tym samym czasie Kuba narzucał na siebie treningowy dres i przełykał ostatnie kęsy kanapek. Oczywiście jego poranek także nie był idealny, ponieważ telefon wpadł mu do ... wiecie czego. Tak więc oboje byli właśnie w okropnym nastroju i niechętnie zmierzali w stronę swoich miejsc pracy.
- Zuza? Gdzie ty byłaś?! Szef robi zebranie, a ciebie nie ma! - krzyknęła rozwścieczona sekretarka, kiedy tylko Zuza wyszła z windy
- Nic nie wiedziałam o żadnym zebraniu!
- Gdybyś odebrała telefon, to byś wiedziała!
   No tak. Według teorii pani sekretarki, Zuza miała odbierać jej telefony za wszelką cenę nawet podczas jazdy samochodem. To nic, że dostałaby mandat. Ważne, że nie odebrała i podpadła szefowi.
   Zuza weszła na zebranie mocno spóźniona. W drzwiach powitało ją złowrogie spojrzenie szefa i chichot zebranych.
- Proszę państwa - w sali rozległ się tubalny głos prezesa - Chciałbym przedstawić państwu panią Zuzannę Skalską, która teraz zaprezentuje nam nowy plan budżetu
   Ups ... W tej własnie chwili doszło do Zuzy, że jest w tarapatach. A jej projekt jest w domu. A konkretnie w biurku. A konkretniej w trzeciej szufladzie od dołu. Szlag by to trafił!
- Panie prezesie, ja ... nie mam tego projektu ...
   Wszystkie pary oczu zwróciły się na Zuzę. Szefa też.
- Co to ma znaczyć? Pani Zuzanno, proszę o wyjaśnienia! - mężczyzna był bliski palpitacji serca. Zuza też
- Chodzi o to, że projekt został w domu. Zapomniałam go wziąć. Przepraszam
   Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała cisza. Wszyscy oczekiwali na to, co miało się za chwilę zdarzyć. Nikt się nie śmiał, nikt nie komentował. Zuza wlepiła wzrok w podłogę. Wiedziała doskonale, że już nie ma pracy. Czekała tylko, aż szef powie jej to prosto w oczy.
- Proszę spakować swoje rzeczy. Już tu pani nie pracuje - syknął mężczyzna

W tym samym czasie ...


- Kuba! Do mnie!
   Kosa niechętnie udał się do trenera. Coś mu podpowiadało, że ta rozmowa do najlżejszych należeć nie będzie.
- Tak?
- Możesz mi powiedzieć co to do cholery jest?! - trener Urban był wściekły na swojego podopiecznego
- Przepraszam ...
- Nie przepraszaj mnie, tylko weź się w garść! Ostatnio zachowujesz się jakbyś był w zupełnie innym świecie! Co się z tobą dzieje?
   Kuba nie wiedział jak ma odpowiedzieć. Przecież nie będzie się tłumaczył tym, że jakaś śliczna brunetka o boskim, szerokim uśmiechu zawróciła mu w głowie. To byłoby niedorzeczne! Ale ona naprawdę była tak wspaniała, że młody Kosecki nie mógł przestać o niej myśleć. Jej przeuroczy śmiech ciągle rozbrzmiewał mu w głowie, a piwne oczy ...
- KUBA!
- Yyy .. Tak? - pomocnik ocknął się z letargu
- Nie zagrasz z Lechem. Taka jest moja decyzja - oznajmił pan Jan i odszedł od swojego zawodnika
   Resztę treningu Kuba spędził na wściekaniu się na siebie. Niestety, nawet to mu nie wychodziło. Po kilku zderzeniach ze słupkiem, zszedł z boiska z rozbitą głową.
- Kuba, co się stało? - do przyjaciela podbiegł zatroskany jak nigdy Dominik
- Nie minęły nawet dwa miesiące ... - westchnął Kuba
- Od czego?
- Od mojego rozstania z Olą ..
- I co z tego? - Dominik nie bardzo rozumiał o co chodzi
   Kosa nie odpowiedział. Po prostu poszedł do szatni, zostawiając przyjaciela w osłupieniu.

Godzinę później ...

   Zuza siedziała w kawiarni i popijała leniwie ulubione latte. Humor jej nie dopisywał. Nie dziwota, skoro właśnie straciła pracę, a w drodze do domu ktoś ukradł jej torebkę. Kiedy już myślała, że ten dzień będzie najgorszym dniem w jej życiu, zadzwonił telefon.
- Tak?
- Dzień dobry pani Zuzanno - w słuchawce rozbrzmiał głos właściciela kamienicy - Chciałbym panią powiadomić, że do północy musi się pani wyprowadzić
- Ale .. dlaczego?!
- Dlatego, że cała kamienica została przeze mnie sprzedana. Żegnam   Zuza miała ochotę zjeść komórkę, albo chociaż rozwalić ją o ścianę. Tak po prostu. Nic jej się nie układało. Straciła pracę, straciła mieszkanie, całe szczęście, że klucze, portfel i telefon miała przy sobie. To jednak było marne pocieszenie. Załamana uderzyła mocno głową w stół.
- Widzę, że też masz okropny dzień - ktoś dosiadł się do jej stolika
   Zuza podniosła wzrok.
- Przepraszam, ale ...
- Jestem Kuba. Ale możesz mówić mi Rzeźnik - blondyn uśmiechnął się szeroko
- Wiem kim jesteś ... - mruknęła Zuza
- Ale ja nie wiem kim ty jesteś
- Zuza. Mam na imię Zuza
   Uroczy mężczyzna poruszył brwiami i pokiwał głową
- Ładne imię - oznajmił - Co się stało, że jesteś taka zła?
- Przez swoją głupotę straciłam pracę, właściciel kamienicy w której mieszkam ją sprzedał, a jakiś imbecyl ukradł mi torebkę. - wyrecytowała- I tak masz lepiej ode mnie - westchnął - Dwa dni temu nakryłem moją dziewczynę z kochankiem. Tego wieczoru miałem się jej oświadczyć ...
   Zapadła cisza. Zuza w myślach współczuła Kubie, a Kuba w myślach współczuł Zuzie. Oboje byli szorstko potraktowani przez los.
- Życie jest do bani ... - stwierdziła dobitnie Zuza
   I chyba miała rację.

                                              

Co będzie dalej? :D

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 4

Następnego dnia ...
Południe


   Marietta właśnie była w drodze do studia fotograficznego. Nie obhcodził ją fakt, że jest południe, a ona miała się stawić o 8. Szła chodnikiem postukując wesoło obcasami czarnych szpilek. Jej rude włosy ułożyły się w fale i opadały na smukłe ramiona. Granatowa, bawełniana sukienka unosiła się pod wpływem lekkich podmuchów wiatrów. Zapach jej perfum roznosił się za nią, przyciągając tym samym spojrzenia osobników płci męskiej. Marietta doskonale wiedziała jakie ma atuty i bezwględnie je wykorzystywała. Wszyscy mężczyźni jedli jej z ręki. Mogła mieć każdego. Wydawałoby się, że jest niezależną i pewną siebie kobietą. Problem polagał jednak na tym, że nawet jej osobowość i temperament były niczym w porównaniu z charakterem jej szefowej. Kiedy tylko dostała się do studia otrzymała od niej ostrą reprymendę. Tak ostrą, że doznała dziwnego uczucia, które już dawno jej nie towarzyszyło. Poszuła strach.
- Jeszcze jeden taki wybryk i wylatujesz! - pogroziła srogo wysoka brunetka o piwnych oczach i udała się w stronę ekspresu do kawy
   Marietta dołączyła za to do jej ulubionego fotografa. Znali się jeszcze z Włoch. Oboje byli profesjonalistami. Oboje bardzo dobrze wiedzieli "co w trawie piszczy". Marietta czuła się przy nim jak w domu. Poza tym łączyło ich jeszcze jedno: Marek był jedyną osobą, która wytrzymywała z Mariettą. Moża by rzecz, że łączyła ich przyjaźń. Oboje rozumieli się bez słów. I właśnie dlatego Marietta tak ceniła fotografa.
   Po skończonej sesji (a była ona długa i męcząca) udali się do kawiarni na lunch. Albo na obiad, jak kto woli. Jedli w ciszy. Nie dlatego, że się posprzeczali. Po prostu w ich przypadku cisza nie była krępująca. Kiedy każde z nich w spokoju konsumowało swój obiad, w torby Marka rozległ się dźwięk telefonu. Szatyn wziął urządzenie i odrzucił połączenie.
- Nie odberzesz? - Marietta była nieco zdziwiona zachowaniem kolegi
- To Julia.
   Modelka zrobiła duże oczy. Nie pytała o nic więcej, złapała tylko mimowolnie przyjaciela za rękę na znak, że przy nim jest. 

W tym samym czasie ...


   Kuba Rzeźniczak postanowił zaszyć się w swoim dużym mieszkaniu i przespać wszystkie problemy. Na początek postanowił opuścić trening. Jego plan szybko odkrył trener Urban i już od kilku godzin natrętnie do niego wydzwaniał. Obrońca Legii schował telefon głęboko w kanapie. Jego nieobecność na treningu wykorzystał inny Kuba. Kosecki Kuba. Młody pomocnik dawał z siebie wszystko. Po ostatnich wybrykach pan Jan zagroził mu ławką rezerwowych. To wystarczyło. Dzisiaj Kosa zachowywał się na boisku jak rasowy piłkarz.
   Po treningu razem z Dominikiem miał się udać na kawę, ale jego przyjaciel otrzymał ważny telefon i musiał jechać. Tak więc młody Kosecki szedł sam ulicami Warszawy w stronę jego ulubionej kawiarni. Kiedy już dotarł pod budynek zorientował się, że lokal jest pusty. Na całe szczęście. Zero dziennikarzy ani tzw. "hotek". Kuba usiadł przy stoliku pod oknem. Gdy tak siedział i rozmyślał o swoim przykrym rozstaniu z dziewczyną (to chyba jakaś klątwa imienników...) zauważył w kącie pewną dziewczynę. Miała bardzo ostre, ale ciekawe rysy twarzy. Brązowe włosy związane były w wysokiego koka i odsłaniały szerokie, rozumne czoło. Piwne oczy błądziły po ekranie laptopa. Szczupłe dłonie trzymały kubek z gorącą czekoladą, której zapach roznosił się po kawiarni. Kuba wpatrywał się w nią dopóty, dopóki ona nie zauważyła jego. Ale, co najdziwniejsze, nie była zła. Uśmiechnęłą się tylko szeroko i puściła mu oko. Kosa czuł jak na jego policzek wchodzi rumieniec. Wtedy ona zaśmiała się perliście i znów wpatrzyła się w monitor. Po długim oczekiwaniu młody Kosecki postanowił podejść do nieznajomej.
- Mogę się dosiąść? - zapytał niepewnie,
- Tak, proszę - pokiwała twierdząco głową, nie odrywając jednak wzroku od urządzenia
   Kuba nie wiedział jak zacząć rozmowę. Postanowił patrzyć się na nią tak długo, aż ona o coś zapyta. Bardzo oryginalna taktyka.
- Mam coś na twarzy? - dziewczyna wreszcie spojrzała na pomocnika
- Hę? Yyy .. tak. To znaczy nie! Po prostu ... sam nie wiem ... - miotał się Kuba
   Kiedy ona zaczęła się śmiać, on poczuł dziwne, ale przyjemne mrowienie w kręgosłupie.
- Oj, Kuba, Kuba. Zabawny jesteś - piwnooka dziewczyna pokręciła głową
- Skąd wiesz jak mam na imię?
- Żartujesz? Tu zna cię każdy. Jesteś swego rodzaju bohaterem.
   Po tych słowach młody pomocnik zaczerwienił się jeszcze bardziej. Leżący na stole telefon zawibrował. Dziewczyna odbyła krótką rozmowę.
- Muszę iść - zawiadomiła i ubrała swoją dżinsową katanę
- Zaczekaj! Dasz mi swój numer telefonu? - Kosa wyskoczył z tym pytaniem jak Filip z konopii
- Ale my się nawet nie znamy!
- To powiedz mi chociaż swoje imię!
   Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie i skierowała się w stronę drzwi.
- Zuza - powiedziała, trzymając rękę na klamce - Mam na imię Zuza

                                            

Poznajemy ze sobą bohaterów :D

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 3

Trzy godziny później ...


   Zuza miała pełną świadomość, że Ela różni się nieco od innych ludzi, jednak te podejrzane wiadomości zaczynały wzbudzać jej niepokój. Kroczyła więc pewnie niepewnie w stronę ich ulubionej kawiarni, stukając szpilkami o płytę chodnika. Kiedy weszła do pomieszczenia, w tłumie ludzi ujrzała twarz swojej przyjaciółki.
- Coś się stało? - Zuza była lekko podenerwowana
- Oj stało się, stało ...
   W głowie Zuzy zaczął tworzyć się czarny scenariusz.
- Zabiłaś kogoś? Nie zapłaciłaś rachunków i wpadłaś w długi? Jesteś w ciąży? Mafia wydała na ciebie wyrok śmierci? Masz raka? - Zuza wyrzuciła z siebie wszystkie te możliwości z prędkością światła
- Ciekawe propozycje, ale nie. Chodzi mi o zupełnie coś innego - odparła spokojnie Ela i wyjęła papierosa
- Tu nie wolno palić - poinformował ją kelner i obdarzył ją zimnym spojrzeniem
- Och... Przepraszam ... - wyjąkała
- Możesz mi wreszcie powiedzieć o co chodzi? - ponagliła Zuza
   Ela nie miała chyba zamiaru szybko uświadomić swojej przyjaciółki. Schowała powoli papierosa, upiła łyk latte i odetchnęła.
- Elka!
- Znalazłam pracę
   Nie macie pojęcia jaką minę miała teraz Zuza. Jej brwi uniosły się do góry, a oczy wyszły z orbit. Szczęka z hukiem roztrzaskała się o podłogę.
- Ale ... gdzie?
- W kancelarii prawniczej? - Ela byłą wyraźnie poirytowana pytaniem przyjaciółki
- Jakim cudem?! - Zuza wypowiedziała te słowa stanowczo za głośno, ponieważ kilkanaście par oczu zwróciło się w jej stronę
- No wiesz co?! - oburzyła się blondynka
   Przez moment między paniami panowała cisza. Jedna była wstrząśnięta faktem znalezienia pracy przez drugą, a druga siedziała obrażona na pierwszą. Tę, bądź co bądź, niezręczną ciszę przerwał hałas dochodzący z zaplecza.
- Kelner coś pobił - stwierdziła dobitnie Zuza

W tym samym czasie ...

- Wyglądasz zniewalająco - powiedział do swojego lustrzanego odbicia Rzeźnik, zwany też Kubą. Albo na odwrót - Masz genialną fryzurę, boskie, niebieskie oczy i wysportowane ciało. Jesteś idealny.
   I próżny. Stojąc przed lustrem, Kuba nucił "Always Look At The Bright Side Of Your Life". Właśnie szykował się na spotkanie ze swoją dziewczyną. Pewnie się domyślacie w jakiej sprawie. A jeśli nie, to odpowiedź na to pytanie znajdowała się na stole, w małym czerwonym pudełeczku.
- Zgodzi się. Na pewno się zgodzi. Przecież Cię kocha. Ale czy na pewno? A może jest z Tobą tylko dla pieniędzy? - zastanawiał się wychodząc z mieszkania
   Szybko zbiegł ze schodów i wpakował się do swojego kabrioleta. Kiedy odpalił silnik i odjechał kawałek w kieszeni zawibrował mu telefon.
- No i jak? - w słuchawce zabrzmiał głos Daniela Łukasika
- Właśnie po nią jadę
- A wziąłeś pierścionek?
   Samochód gwałtownie zahamował.
- Nie wziąłeś ...
   Kuba zawrócił pod kamienicę, wbiegł na piąte piętro, otworzył mieszkanie, wziął pierścionek, zamknął mieszkanie, zbiegł po schodach, wszedł do samochodu i ruszył w drogę. I to wszystko w ciągu niecałych pięciu minut.
- Kiedyś głowę zostawisz! - usłyszał, kiedy znów przystawił telefon do ucha
- Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy! W moim przypadku teraz zanosi się śmiechem.
- Życzę ci powodzenia - Daniel podniósł swojego kumpla na duchu i rozłączył się
   Kuba w zawrotnym tempie znalazł się pod domem swojej dziewczyny. Jako że byli ze sobą już dwa lata, miał od niego klucze. Postanowił wejść od razu. Jednak kiedy wszedł uświadomił sobie, że lepiej byłoby gdyby spokojnie poczekał na zewnątrz. Dlaczego? Ano dlatego, że z salonu dało się słyszeć dziwne sapanie i pojękiwania. Kuba stawiał powoli kroki. Jednak robił to bardzo nieumiejętnie, ponieważ jego lakierki stukały głośno o marmurową podłogę. Jęki ucichły. Po chwili z salonu wybiegł mężczyzna, a za nim ... dziewczyna Kuby. Chociaż w tym momencie można było ją nazwać byłą dziewczyną.
- Kubuś? Co ty tu robisz? - zapytała potargana, próbując zakryć swoje nagie ciało kocem
Co JA tu robię?! Co ON tu robi?! - wściekł się Rzeźnik (źle zabrzmiało to zdanie)
- Ale kochanie ... To nie jest tak jak myślisz!
- Edyta, che cosa è? - odezwał się mężczyzna, tym samym zdradzając swoją narodowość   Kuba nie chciał wyjaśnień. Kiedy Edyta zbierała swoje ubrania, on wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- Daniel? Musimy się napić! - nagrał się na sekretarkę kumplowi i pojechał w stronę najbliższego baru.


                                              

Rzeźniczak :D Jeden z moich ulubieńców w tej historii :D