Kilka dni później ...
Wśród sympatyków Legii panowały wyśmienite humory. Nic dziwnego. Przed kilkunastoma minutami ich zespół pewnie wygrał 3:0 z poznańskim Kolejorzem. Radości nie było końca. Wydawałoby się, że w tak piękny, sierpniowy wieczór nikt nie może być niezadowolony. A jednak. Gdzieś między tłumem rozszalałych kibiców przeciskał się Kuba Kosecki. Wściekły na siebie i na wszystkich wokoło, chcąc uniknąć ciekawskich pytań, szedł w kapturze. Być może uciekłby przed swoimi natrętnymi fanami, gdyby nie fakt, że widać mu było całą twarz. Cały misterny plan poszedł w ...
Idąc między tłumami kibiców i wysłuchując ciągłych pytań, na temat swojego pobytu na ławce, Kuba zauważył gdzieś w oddali bardzo dobrze znaną mu dziewczynę. Jej brązowe włosy tym razem były rozpuszczone. Na szyi dumnie powiewał szalik Wojskowych. Wymalowane na policzkach czerwono-biało-zielone barwy unosiły się do góry wraz z jej promienistym uśmiechem uśmiechem, a oczy wypełnione były blaskiem.
- Zuza! - krzyknął, ale śpiewy kibiców zagłuszyły jego wołanie
Jednak ona odwróciła się. Ba! Zauważyła go i posłała jeszcze serdeczniejszy uśmiech. Nie macie nawet pojęcia jak bardzo zawróciła mu w głowie. Kosa miał ochotę podbiec do niej i ją wyściskać. Dlaczego? Nie wiem. Ot tak, po prostu. Kiedy Kuba chciał podejść do Zuzy zobaczył obok niej innego Kubę. Zatrzymał się. Tego widok znieść nie potrafił, więc podszedł do nich szybkim krokiem.
- Ooo! Cześć, Kubuś! Jak tam się siedziało na ławce? - zakpił wstawiony Rzeźniczak
Kosa nic nie odpowiedział. Zwrócił się za to w stronę Zuzy.
- Cieszę się, że znowu się widzimy. Co cię sprowadza na Łazienkowską?
- Właściwie to nie wiem. Dostałam zaproszenie. Od Rzeźnika - skinęła głową na swojego podchmielonego towarzysza
- Kubusiu, jesteś zazdrosny? - zaśmiał się Daniel Łukasik, który znalazł się tu całkiem przypadkiem i który całkiem przypadkiem usłyszał ich rozmowę
Możecie wyobrazić sobie, co teraz czuł Kuba. Był wściekły. Za to Rzeźnik i Łukasik przybili sobie soczystą piątkę. Wtedy do gry weszła Zuza.
- Po meczu mieliśmy iść do klubu. Może pójdziesz z nami? - zaproponowała
- Nie mogę, muszę ...
W tym właśnie momencie Kosa zauważył niefrasobliwe miny Kuby i Daniela. W jego głowie zrodził się iście szatański plan.
- ... a właściwie, co mi szkodzi? - dokończył i posłał swoim kolegom chytry uśmiech
- No to w drogę! - zarządziła Zuza i pociągnęła za sobą towarzyszy.
Rzeźnik natomiast już czuł, że ten wieczór do najprzyjemniejszych należeć nie będzie.
W tym samym czasie ...
Dominik był zmęczony po meczu. A właściwie był cieniem samego siebie. Powłóczył nogami z cichą nadzieją, że za chwilę któryś z kolegów odwiezie go do domu. Na próżno. Musiał sam dźwigać swoje obolałe od upadków ciało. Na szczęście nie gonili go kibice.
Kiedy był w połowie drogi jego żołądek wysłał mu znaczący komunikat i zaburczał złowrogo. Machinalnie jego nogi skierowały się w stronę najbliższego fast foodu. Po opałaszowaniu dużego Big Maca i frytek, Dominik szykował się do wyjścia. Rozmyślając o wygranym meczu i problemach Kosy, wyszedł z lokalu. Niestety, Dominik znany był z tego, że był fajtłapą, więc na chodniku zderzył się z jakąś osobą.
- Przepraszam .. - wyjąkał i podniósł się
I wtedy właśnie zdarzyło się coś, czego Furmi od dawna nie doświadczył. Jego serce zostało rażone piorunem. Zaparło mu dech w piersiach. Nigdy nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, ale tym razem chyba miał z nią do czynienia. Delikatna blondynka o głębokich błękitnych oczach kurczowo trzymała się prawą ręką lampy, chroniąc się tym samym przed upadkiem. W lewej ręce miała natomiast czarną, skórzaną torbę, która służyła za przeciwwagę. Bez namysłu podbiegł do niej, chwycił ją w pasie i postawił do pionu.
- Dzię ... kuję. Jest pan bardzo silny - stwierdziła i uśmiechnęła się szeroko, co sprawiło, że Dominik zapomniał o bożym świecie.
- Słucham? A tak! Nie, przesadza pani! - odparł chaotycznie, czym wzbudził niepohamowany atak śmiechu u nieznajomej
- I do tego zabawny. Ideał. - Dominik poczuł jak oblewa się rumieńcem
- Czy ... czy mógłbym w ramach rekompensaty zabrać panią na ... kawę? - zaproponował
Blondynka zmierzyła pomocnika wzrokiem. Nie znali się przecież, a on już wyskakuje z kawą! Po chwili jednak na jej twarzy znów zagościł uśmiech.
- Jeżeli to ma być rekompensata, to tak
Nie macie pojęcia, jak się wtedy czuł Dominik. Był przeszczęśliwy! Sam nie wiedział dlaczego, ale nie chciał wiedzieć. Teraz w głowie zawróciła mu ta niebieskooka postać
- Tak w ogóle to Dominik jestem - przedstawił się
- Ela - odparła znajoma nieznajoma
Dwie godziny później ...
Alkohol, krzyki, muzyka wwiercająca się w głowę. W takim bagnie znajdował się właśnie Kosa.Nie chciał iść do klubu. Zrobił to tylko ze względu na Zuzę. No i podrywającego ją Rzeźnika. Siedział przy barze i sączył trzeciego już drinka, kiedy przysiadł się do niego Daniel, zwany też Miłkiem.
- Możemy pogadać? - głos Łukasika dochodził do Kosy jak przez mgłę
- Jeżeli dasz radę ... - odkrzyknął
- Słuchaj, nie chcę cię zniechęcać, ale nie masz szans z Kubą - poinformował go z chytrym uśmieszkiem na twarzy
- Niby w czym? - Kuba czuł, że powoli traci równowagę
Daniel nic nie odparł. Poruszał tylko znacząco brwiami i poklepał go po ramieniu.
- Odpuść sobie - poradził mu i odszedł
Kuba doskonale wiedział o co chodzi. Ale nie miał zamiaru odpuszczać. Wręcz przeciwnie. Chciał utrzeć nosa swojemu imiennikowi. Wypił duszkiem drinka i udał się na parkiet. Tam zauważył pląsających w najlepsze Rzeźnika i Zuzę.
- Odbijany! - krzyknął, po czym obkręcił sobie Zuzę wokół własnej osi
Tańczyli równo i znacznie dynamiczniej. Kuba nie potrafił oderwać wzroku od swojej partnerki. Podziwiał jej zgrabne ruchy. Wpatrywał się w jej cudowne oczy. Wdychał zapach jej perfum. Tak, Kuba Kosecki stracił głowę dla Zuzki. I to zaledwie w ciągu dwóch spotkań.
- Wszystko w porządku? - z tego namysłu wyrwał go zaniepokojony głos dziewczyny
- Słucham?
Zuza wyciągnęła go z parkietu i zaprowadziła w jakieś w miarę spokojnie miejsce. W tym wypadku toaletę.
- Dobrze się czujesz? Jakiś blady jesteś ... - jej drżący głos niesamowicie podobał się Kosie
- Tak, wszystko w porządku - potwierdził, ale jego serce szalało
Do Kuby doszło właśnie, że zachowuje się jak szczeniak. No bo jak inaczej można nazwać takie zachowanie?!
- Wiesz co? Za głośno tutaj, muszę się przejść ... - Kuba narzucił na siebie szeroką bluzę i skierował się do wyjścia
Pech chciał, że przy barze minął się z Rzeźnikiem.
- Ona nie jest dla ciebie, Kubuniu! - zawołał za nim, ale Kosa już go nie słuchał.
Nie minęło pięć minut, gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Mogę się dołączyć? - Zuza obdarzyła go uśmiechem numer 567
- Jeśli chcesz ... - Kuba czuł, że ten wieczór jednak nie będzie taki zły
Co według was zdarzy się na "spacerze"?