sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 4

Następnego dnia ...
Południe


   Marietta właśnie była w drodze do studia fotograficznego. Nie obhcodził ją fakt, że jest południe, a ona miała się stawić o 8. Szła chodnikiem postukując wesoło obcasami czarnych szpilek. Jej rude włosy ułożyły się w fale i opadały na smukłe ramiona. Granatowa, bawełniana sukienka unosiła się pod wpływem lekkich podmuchów wiatrów. Zapach jej perfum roznosił się za nią, przyciągając tym samym spojrzenia osobników płci męskiej. Marietta doskonale wiedziała jakie ma atuty i bezwględnie je wykorzystywała. Wszyscy mężczyźni jedli jej z ręki. Mogła mieć każdego. Wydawałoby się, że jest niezależną i pewną siebie kobietą. Problem polagał jednak na tym, że nawet jej osobowość i temperament były niczym w porównaniu z charakterem jej szefowej. Kiedy tylko dostała się do studia otrzymała od niej ostrą reprymendę. Tak ostrą, że doznała dziwnego uczucia, które już dawno jej nie towarzyszyło. Poszuła strach.
- Jeszcze jeden taki wybryk i wylatujesz! - pogroziła srogo wysoka brunetka o piwnych oczach i udała się w stronę ekspresu do kawy
   Marietta dołączyła za to do jej ulubionego fotografa. Znali się jeszcze z Włoch. Oboje byli profesjonalistami. Oboje bardzo dobrze wiedzieli "co w trawie piszczy". Marietta czuła się przy nim jak w domu. Poza tym łączyło ich jeszcze jedno: Marek był jedyną osobą, która wytrzymywała z Mariettą. Moża by rzecz, że łączyła ich przyjaźń. Oboje rozumieli się bez słów. I właśnie dlatego Marietta tak ceniła fotografa.
   Po skończonej sesji (a była ona długa i męcząca) udali się do kawiarni na lunch. Albo na obiad, jak kto woli. Jedli w ciszy. Nie dlatego, że się posprzeczali. Po prostu w ich przypadku cisza nie była krępująca. Kiedy każde z nich w spokoju konsumowało swój obiad, w torby Marka rozległ się dźwięk telefonu. Szatyn wziął urządzenie i odrzucił połączenie.
- Nie odberzesz? - Marietta była nieco zdziwiona zachowaniem kolegi
- To Julia.
   Modelka zrobiła duże oczy. Nie pytała o nic więcej, złapała tylko mimowolnie przyjaciela za rękę na znak, że przy nim jest. 

W tym samym czasie ...


   Kuba Rzeźniczak postanowił zaszyć się w swoim dużym mieszkaniu i przespać wszystkie problemy. Na początek postanowił opuścić trening. Jego plan szybko odkrył trener Urban i już od kilku godzin natrętnie do niego wydzwaniał. Obrońca Legii schował telefon głęboko w kanapie. Jego nieobecność na treningu wykorzystał inny Kuba. Kosecki Kuba. Młody pomocnik dawał z siebie wszystko. Po ostatnich wybrykach pan Jan zagroził mu ławką rezerwowych. To wystarczyło. Dzisiaj Kosa zachowywał się na boisku jak rasowy piłkarz.
   Po treningu razem z Dominikiem miał się udać na kawę, ale jego przyjaciel otrzymał ważny telefon i musiał jechać. Tak więc młody Kosecki szedł sam ulicami Warszawy w stronę jego ulubionej kawiarni. Kiedy już dotarł pod budynek zorientował się, że lokal jest pusty. Na całe szczęście. Zero dziennikarzy ani tzw. "hotek". Kuba usiadł przy stoliku pod oknem. Gdy tak siedział i rozmyślał o swoim przykrym rozstaniu z dziewczyną (to chyba jakaś klątwa imienników...) zauważył w kącie pewną dziewczynę. Miała bardzo ostre, ale ciekawe rysy twarzy. Brązowe włosy związane były w wysokiego koka i odsłaniały szerokie, rozumne czoło. Piwne oczy błądziły po ekranie laptopa. Szczupłe dłonie trzymały kubek z gorącą czekoladą, której zapach roznosił się po kawiarni. Kuba wpatrywał się w nią dopóty, dopóki ona nie zauważyła jego. Ale, co najdziwniejsze, nie była zła. Uśmiechnęłą się tylko szeroko i puściła mu oko. Kosa czuł jak na jego policzek wchodzi rumieniec. Wtedy ona zaśmiała się perliście i znów wpatrzyła się w monitor. Po długim oczekiwaniu młody Kosecki postanowił podejść do nieznajomej.
- Mogę się dosiąść? - zapytał niepewnie,
- Tak, proszę - pokiwała twierdząco głową, nie odrywając jednak wzroku od urządzenia
   Kuba nie wiedział jak zacząć rozmowę. Postanowił patrzyć się na nią tak długo, aż ona o coś zapyta. Bardzo oryginalna taktyka.
- Mam coś na twarzy? - dziewczyna wreszcie spojrzała na pomocnika
- Hę? Yyy .. tak. To znaczy nie! Po prostu ... sam nie wiem ... - miotał się Kuba
   Kiedy ona zaczęła się śmiać, on poczuł dziwne, ale przyjemne mrowienie w kręgosłupie.
- Oj, Kuba, Kuba. Zabawny jesteś - piwnooka dziewczyna pokręciła głową
- Skąd wiesz jak mam na imię?
- Żartujesz? Tu zna cię każdy. Jesteś swego rodzaju bohaterem.
   Po tych słowach młody pomocnik zaczerwienił się jeszcze bardziej. Leżący na stole telefon zawibrował. Dziewczyna odbyła krótką rozmowę.
- Muszę iść - zawiadomiła i ubrała swoją dżinsową katanę
- Zaczekaj! Dasz mi swój numer telefonu? - Kosa wyskoczył z tym pytaniem jak Filip z konopii
- Ale my się nawet nie znamy!
- To powiedz mi chociaż swoje imię!
   Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie i skierowała się w stronę drzwi.
- Zuza - powiedziała, trzymając rękę na klamce - Mam na imię Zuza

                                            

Poznajemy ze sobą bohaterów :D

8 komentarzy:

  1. Akcja się rozkręca :) Szkoda mi Rzeźnika, ale mam nadzieję że się pozbiera po tym rozstaniu.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, czekam na kolejny rozdział ;) Fajnie piszesz.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie Kituone

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, współczuje Kubie, mam nadzieję, że wszystko sobie ułoży.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super!
    No, no, widzę, że akcja się rozkręca :)
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. o Jeja jakie cudo < 333
    Kosa z rumieńcami <3 ciekawe ciekawe xdd
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział . Kosa widać już zakochany . Rumience .
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba. Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku dziewczyno, aż nie wiem od czego zacząć.! ... Więc dokończyłam właśnie nadrabiać Twojego bloga i nie żałuję. Jest naprawdę wspaniały. Każdy rozdział wciąga i sprawia, że chce czytać się więcej. Świetnie wszystko opisujesz i no po prostu bosko <3 Tyle się dzieje i w ogóle... Wiesz może to głupio zabrzmi, ale za to prawdziwie. Może słyszałaś o filmie,,3 metry nad niebem'', ja czytałam też książkę i stylem pisanie przypominasz mi właśnie Federico Moccia. Na serio świetnie piszesz <3
    Co do treści ...
    Kurde no... kicha trochę, że Zuza nie dała Kubie swojego numeru, bo mogliby się spotkać, pogadać, zaprzyjaźnić i tak dalej... ;) Ale istnieje prawdopodobieństwo, że się spotkają. :D Musi .! A swoją drogą... Kuba zarumieniony .? haha... Chciałabym to zobaczyć kiedyś na żywo. :D
    Chłopaki na trening chodzą niechętnie ... no no... nieładnie :P
    Blog jest naprawdę jednym z najlepszych jakie czytam :D, NAPRAWDĘ .! Powtarzam się , ale ciul z tym ... ;) Mam nadzieję, że obdarowałaś laptopa/komputer uśmiechem, tak jak ja to zrobiłam po przeczytaniu Twojego komentarza pod moim postem. ;))
    Dobra... dodawaj szybciutko następny rozdział, bo normalnie zginę marnie jak nie dowiem się co dalej .!!!
    Pozdrawiam i WENY życzę ;**

    OdpowiedzUsuń