niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 10

Trzy dni później
7.00


   Marietcie właśnie śniło się coś wspaniałego. Widziała siebie na pokazie Versace w Paryżu. Szła po wybiegu w nowiutkiej kreacji. Jej rude włosy lśniły w blasku jupiterów. Fani bili brawa i rzucali w jej stronę czerwone róże. Szpilki podkreślające jej długie, zgrabne nogi postukiwały o podświetlone panele. Paparazzi znajdujący się tuż pod wybiegiem wypuszczali na jej widok swoje narzędzia pracy i ślinili się, a ich żony były wręcz czerwone z zazdrości. I kiedy na koniec pokazu podeszła do niej sama Donatella Versace ...
- Halo! Proszę pani!
   ... rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ugh ... Tylko nie teraz, błagam ... - jęknęła, zarzucając na siebie kołdrę.
   Lecz dzwonienie nie ustawało. Marietta zrzuciła nogi z łóżka i ... Nie. Wróć. Marietta nie miała łóżka. Od czasu kiedy skończyła remont nie zdążyła go kupić. Spała więc na materacu. Podniosła się z niego i poczłapała po świeżo położonej podłodze wprost do drzwi. Oparła głowę rękę i spojrzała przez judasza.
- Tak? - ziewnęła mocno, witając tym samym dwóch mężczyzn w roboczych kombinezonach
- My z oknami. Wymieniać mieliśmy. - powiadomił ten odważniejszy, posyłając Marietcie szczerbaty uśmiech. Brr .. Aż się wzdrygnęła na ten widok.
- Proszę ... Czyńcie swoją powinność ... - modelka otworzyła drzwi i nie zważając już na nic wróciła do swojego snu.
   Jednak nie dane jej było odespać wczorajszą imprezę i napawać się tymi pięknymi wizjami. Po kilkunastu minutach w mieszkaniu rozległ się dźwięk wiertarek, odwijanej taśmy i starego, ledwo zipiącego radia. Marietta wpatrywała się tępo w sufit. Dziwiła się sama sobie. Co do cholery robi w zatłoczonej i brudnej Warszawie?! Dlaczego nie ma jej teraz w Paryżu, Londynie, Nowym Jorku?! Dlaczego teraz musi się kisić w malutkiej kawalerce, skoro wcześniej miała ogromnym apartament?! Odpowiedź była prostsza niż by się wydawało. Po prostu nie miała pieniędzy. Nawet gorzej: była biedniejsza od myszy kościelnej. Wprawdzie na koncie znajdowało się jeszcze kilkadziesiąt tysięcy, ale Marietta wiedziała, że przy jej rosnących długach i trybie życia nie wytrzymają one do tegorocznego grudnia. Stała teraz nad przepaścią finansową, a pomoc nie nadchodziła.
   Kiedy tak rozmyślała nad swoim iście szalonym życiem, dobiegła ją rozmowa dwóch robotników montujących okna:
- Oglądałeś ten wczorajszy mecz Legii? Majstersztyk! No po prostu mistrzostwo! - zachwycał się jeden, a w głowie modelki zrodziła się pewna myśl
- Tak, widziałem. Rzeźniczak dał niezły popis - przyznał drugi, a myśl Marietty kiełkowała i stawała się coraz wyraźniejsza.
- Kosecki też pokazał kawał dobrego futbolu - dodał pierwszy i ostatecznie naprowadził rudowłosą na cel.
   Modelka zerwała się z legowiska i chwyciła za telefon. Po chwili w słuchawce rozległ się znajomy głos.
- Halo?
- Cześć. Nie będę ukrywać. Mam sprawę. - przeszła od razu do sedna, jej przyjaciel nie był idiotą.
- Zamieniam się w słuch. - poinformował
- Otóż: musisz mi załatwić wstęp na najbliższą imprezę Legii.
   Marka zatkało. Tak miał na imię. Marek. Ładnie prawda?
- Jak niby mam to zrobić? - chłopak był rozdrażniony, dało się to wyczuć
- Nie wiem. Jesteś fotografem. Zrób coś. Wszystkie chwyty dozwolone. - Marietta uśmiechnęła się do lustra i wcisnęła czerwoną słuchawkę.
   Tak. Możecie być pewni. Ta modelka pochodziła z piekła.
   

Dwie godziny później

    Można powiedzieć, że nasz słowacki bramkarz Legii jest farciarzem. Ma przecież piękną żonę, którą kocha i dla której zrobiłby wszystko. Ma wspaniałą córkę, która jest dla niego całym światem i mimo młodego wieku, już skradła mu serce. Ma duży dom, który jest spełnieniem jego marzeń. Ma przyjaciół, którzy stoją za nim murem. Ma w końcu piłkę, która od zawsze była nieodzowną częścią jego życia. A jednak czasami prześladował go okropny pech. Miewał dni, w których nic sie nie udawało. I tak też było tym razem. Ale od początku.
   Dusan obudził się wyspany. To dziwne zwłaszcza dlatego, że normalnie wstaje nieżywy. Przeciągnął się i ziewnął potężnie. Kiedy podniósł swe cielsko zauważył, że jego żony nie ma w łóżku. Zdziwił się, ponieważ zawsze gdy wstawał, ona jeszcze smacznie spała.
   Jego nogi wydawały się być cięższe niż zwykle. Ledwo powlókł się na nich do kuchni. W salonie przywitały go wpadające przez okno promienie słoneczne. W całym mieszkaniu roznosił się zapach świeżo zaparzonej kawy. Można by rzecz: poranek marzenie. Na kuchennym blacie stał talerz kanapek. Otwarta gazeta informowała o dobrym dniu na giełdzie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jedna rzecz. Zegar.
   Dusan siedział wygodnie w fotelu i objadał się pysznościami, kiedy mimochodem spojrzał na niego. Z prędkością światła wypluł całe śniadanie na podłogę i pognał do sypialni. Narzucił na siebie treningowy dres, który nie był pierwszej świeżości, a torbę rzucił pod drzwi. Była już 9.10, a on poważnie spóźniony. Wiedział, że trener go zabije, dlatego zamknął drzwi i zbiegł po schodach. Kiedy był już przy samochodzie zorientował się, że nie ma kluczyków. Znów pobiegł do domu, otworzył drzwi, wziął kluczyki, zamkną drzwi i wszedł do samochodu. Powiecie: co za pech! Ale to jeszcze nie był koniec jego kłopotów.
   Dochodziła 10, a na ulicach panował niemiłosierny ruch. Tak więc kiedy Dusan skręcał w lewo, inny kierowca postanowił skręcić w prawo i tym samym doszło do czołowego zderzenia.
- Panie! Jak pan kurwa jeździsz?! - z zielonego Opla wyskoczył typowy pan Mietek
- O to szamo miałem pana zapytacz ... - Dusan złapał się bezradnie za głowę i usiadł na rozbitej masce. W kieszeni spodni zawibrował mu telefon. Wiadomość od trenera.
- "Masz 5 minut." - brzmiał SMS
- No to co robimy? - kierowca podszedł do bramkarza
- Dzwonimy po policję ...
   Niestety. Ten dzień nie będzie dobry.

Yhym, mhm, taaa :D Co by tu napisać... Dużo szkoły, dużo nauki, dużo innych rzeczy... Zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga...

Wesołych Świąt kochane! <3

6 komentarzy:

  1. Błagam, nie zawieszaj...! Gdzie ja znajdę tak wspaniałe opowiadanie o Legii?
    Rozdział jest świetny :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny!
    Wesołych Świąt :)
    PS zapraszam do mnie :
    wielki-gatsby.blogspot.com
    i-found-a-boy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale...jak to....zawiesić??
    Bo?
    Nie rób tego :(
    To co tu piszesz jest naprawdę bardzo fajne :)
    A ten rozdział był po prostu mega <33
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj biedny Kuciak :D <3
    Rozdział świetny i piękny <3
    Czekam na kolejny ;*
    Nie możesz go zawiesić ;c
    Wesołych! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE ZAWIESZAJ !
    Ja tam sie zazwyczaj w komentarzach nie udzielam, ale ni musiałam !
    Jak zawiesisz to się do ciebie nie odzywam !
    To jest piękne, cudowne i pisz następny !
    A jak bedziesz mieć chwile to wpadnij :
    http://www.sercenamurawie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. nie zawieszaj bloga! :(
    rzadziej komentuję ale czytam zawsze jak pojawia się nowy rozdział :)
    pewnie trener da Kuciakowi popalić za spóźnienie ;)
    z niecierpliwością czekam na następny rozdział, pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zawieszaj !!!
    Świetny!!
    Zapraszam do mnie: http://leo-messi-gerrard-pique.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń